Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2015

Ben

Wchodzę do środka po cichu, bo ona jeszcze śpi – właściwie przesypia większość moich wizyt, kilku z nich może nie pamiętać, co czasem nawet mi odpowiada, bo zazwyczaj wtedy się rozklejam. Ale nie dziś. Ordynator powiedział mi wczoraj, że mama jest w lepszym stanie. Siadam na krześle i rozglądam się wokół, targany wyrzutami sumienia, że nie przyniosłem żadnych kwiatów. Sala wygląda żałośnie niczyjo, choć mama jest tu od roku, z krótkimi przerwami. Wzdycham cicho, a kiedy w pokoju nie ma już niczego, na czym mógłbym zawiesić wzrok, zaczynam wpatrywać się w mamę jakbym miał ją widzieć po raz ostatni w życiu. Chłoniak złośliwy jest wyjątkowo chujowy, a wiem to, bo w pierwszych miesiącach po diagnozie czytałem na ten temat wszystko, co wpadło mi w ręce. Dla mnie i mamy był niemożliwy do rozpoznania: oboje twierdziliśmy, że jej szybkie chudnięcie i słaba kondycja spowodowane były natłokiem pracy. Cyrk zaczął się dokłanie rok temu, tego dnia, gdy nie poszedłem do szkoły. O dziesią

Ben

Budzi mnie jakaś dziwna niepewność. Otwieram powoli oczy, sklejone po wielu godzinach twardego snu. Kiedy siadam na łóżku, trochę kręci mi się w głowie, więc staram się patrzeć na krzesło na przeciwko mnie – mija dobrych kilka minut, zanim mebel przestaje się ruszać. Odgarniam włosy z twarzy i ziewam potężnie, czując w ustach smak zgnilizny. Chryste, takim oddechem mógłbym zagazować kupę ludzi. Wciągam powietrze nosem, starając się nie rozchylać zbytnio ust, a potem wygrzebuję spod koca i poprawiam koszulkę, która w nocy podciągnęła mi się aż pod pachy. Pocieram mocno oczy i spoglądam na zegarek wiszący w kuchni. Wpół do dziesiątej. Ha. Lekcje zaczęły się półtorej godziny temu. Chyba dzisiaj już na nie nie dotrę. Wzruszam ramionami i z całej siły kopię w plecak, znajdujący się pod deską do prasowania, na której piętrzą się sterty brudnych ciuchów. Zamordowałaby mnie, gdyby to zobaczyła. Słowo daję. Omijam stół szerokim łukiem, starając się nie patrzeć na resztki jed