Posty

Wyświetlanie postów z 2018

Ku pamięci

Pola,  Dziś są Twoje dwudzieste pierwsze urodziny i jedyne, o czym potrafię myśleć, to mijalność życia. Rzecz ta przytrafiła mi się w głowie dzisiaj w okolicach pierwszej w nocy, kiedy nie mogłam zasnąć, bo z ciągłej ekscytacji cały czas sprawdzałam telefon, czy może już komuś się przypomniało, że ja, Pola, mam urodziny i pokusiłby się o wczesnonocne sto lat. Chwilę trwało, zanim uświadomiłam sobie, że kilka miesięcy wcześniej zablokowałam swoją tablicę na Facebooku, a poza tym nie znam żadnej osoby poza mną, która czekałaby do północy i w punkt wybicia czyichś urodzin spieszyłaby z chaotycznymi życzeniami. Odłożyłam więc telefon na stolik nocny pełniący jednocześnie funkcję podstawki na kwiatki, które w końcu zaczęły kwitnąć jak szalone, bo tak sobie myślę, że wpasowały się w mój nastrój i zakończyły życiową zimę. A potem położyłam się na brzuchu i przekręciłam głowę w lewą stronę, przodem do ściany a tyłem do drzwi, jak zawsze w miejscach, w których czuję się bezpieczna. A potem oga

Nagości

Jest taka kamienica we Wrocławiu, na skrzyżowaniu ulic Piłsudskiego i Kołłątaja, która jakiś czas temu była przeznaczona do renowacji. Myślałam, że remont będzie się opierał głównie na odświeżeniu elewacji, a więc zamalowaniu wszystkich brudnych plam po komunistycznej farbie, otynkowaniu pęknięć i polakierowaniu zmurszałych ze starości drewnianych zwieńczeń. Ale ponieważ tak się składa, że droga na mój uniwersytet prowadzi właśnie przez okolice dworca głównego, a tym samym zahacza o ową kamienicę, mogłam uważnie śledzić prace remontowe. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam, że renowacja budynku nie przypomina wcale innych, standardowych renowacji, do których przywykłam i na które teraz nie zwracam większej uwagi. Firma remontowa postanowiła rozebrać trzy najwyższe piętra. Z pewnym zatrwożeniem i ciekawością obserwowałam buldożery i żurawie mocujące się z likwidowaniem kolejnych kondygnacji i żmudnym kolekcjonowaniem obtłuczonych cegieł. Z trzech pięter zostały

(Malowanie miast na czerwono)

Raz na jakiś czas budzi się we mnie splot nieokiełznanych uczuć, który powoduje, że zamieniam się w kogoś, kim normalnie nie jestem. Potrafię wytrzymać w butach na obcasach przez całą noc, choć normalnie obawiam się o powstanie bolesnych otarć na piętach, przez które nie będę mogła chodzić. Rzucam się w wir spoconych i głośnych ludzi, mimo że na co dzień nie potrafię wytrzymać pięciu minut w zatłoczonym autobusie. Zagaduję do barmanów, do nieznanych mi ludzi, piję z nimi rozwodnione drinki i śmieję się piskliwie, choć na trzeźwo boję poprosić przechodnia o zapalniczkę. Kiedy wracam z imprezy, o drugiej, trzeciej albo wpół do szóstej, obiecuję sobie, że to ostatni raz. W tym roku ostatnich razy miałam co najmniej dziesięć i zazwyczaj były okupowane porannym suszeniem w gardle, zaczerwienionymi oczami i łupiącym bólem głowy. Za każdym razem splot uczuć, które nie potrafią się ze mnie wydostać za dnia, po jakimś czasie przebija się przez suchą glebę i ponownie zaczyna kiełkować, ponownie

Bezsenności

Są takie dni, kiedy wiem, że wieczorem nie będę mogła zasnąć. Dzisiaj wypada jeden z nich. W tych okresach próbuję skupić się na czynnościach pozornie prozaicznych, żeby odgrodzić się od wszystkiego, co panoszy się w moim środku. Trzy razy sprzątam szafę. Rysuję wzory palcem na puchatej wykładzinie. Obgryzam skórki przy paznokciach i denerwuję się, bo wiem, że potem będzie bolało. Rozprostowuję sreberka po czekoladkach i układam je warstwami na stoliku. W takie dni mam w środku bardzo dużo plątanin i amazońskiego gąszczu. Przez bardzo długi okres byłam najprawdziwiej zafrapowana, jak to opisać, co z tym zrobić i dlaczego to zrobić, żeby to to miało właściwie ręce i nogi. Zazwyczaj próbuję wewnętrzny miszmasz zamienić w miszmasz słowny, bo to jedna z najbezpieczniejszych dla mnie dziedzin. Ale ubieranie słów jest czasami wyjątkowo trudne, bo może niektóre sukienki są dla nich zbyt kwieciste a rękawy od swetrów za długie i trzeba je podwijać. Pośród wszystkich delikatności,