Posty

Wyświetlanie postów z 2017

Znowu przyszło mi się czuć

Niedawno świętowałam urodziny, ale może to zbyt szumnie napisane, że świętowałam. Zazwyczaj pokazuję przymusowo przywłaszczonej dacie środkowy palec, nie bardzo wiedząc, czy właściwie można zachować się w inny sposób. Zazwyczaj w ten dzień, który stał się moim z czystego przypadku, próbuję pić alkohol, z gracją i wdziękiem, co tylko w teorii jest gracją i wdziękiem, a w praktyce waha się od nadmiernej euforii po bezbrzeżny smutek. Zazwyczaj nie robię żadnych podsumowań, bo co to właściwie znaczy, że jestem starsza o kolejny rok, co to znaczy, że czuję na sobie większą presję bycia dorosłą i odpowiedzialną, chociaż w środku popadam w stany emocjonalne właściwe dla ośmiolatki. Latem udało mi się pogodzić z ośmioletnią sobą. Tak jest o wiele łatwiej. Jakoś tak coraz trudniej jest mi sklecać cokolwiek. Przez ostatnie cztery miesiące próbowałam pisać przeróżne rzeczy, ale zawsze utykałam na mniej więcej dwudziestym zdaniu, bo sprawy zaczynały przybierać zbyt osobisty obrót. Wiem, ż

Bezkresy

W ciągu dnia trzy razy odczuwam, że mam przed sobą bezkres. Pierwszy bezkres pojawia się najczęściej w okolicach godziny szóstej rano, kiedy, wciąż przepięknie zaspana obmacuję materac w poszukiwaniu telefonu i przez przypadek strącam go na podłogę, licząc, że dzwonienie budzika ustanie. Nie ustaje. Nieskończoność dnia towarzyszy nam w bardzo prozaicznych czynnościach. Kompulsywnie szczotkuję zęby, chcąc uwolnić się od wstrętnego zapachu z ust i myślę, jak to możliwe móc się z kimś całować zaraz po obudzeniu. Konsekwentnie nie spoglądam w lustro, bo wiem, że moja opuchnięta twarz przypomina marsowe pole bitwy, ze wszystkimi wypryskami, odgnieceniami od poduszki i ogólnym nieszczęściem. Jem śniadanie, najczęściej półprzytomnie, bo kto wymyślił, że płatki z mlekiem mogą być smaczne o wpół do siódmej. Przeglądam wiadomości i nawet wieść o urodzeniu bliźniąt przez Beyoncé nie wprawia mnie w stan jakiejkolwiek euforii, bo wszystko jest takie brzydkie, tak nijakie, rozgotowane w przesol

Może w końcu ktoś inny niż ja

Większość wieczorów polega u mnie na odczuwaniu żalu, że sobie nie radzę. Ja się tak zastanawiam, wiecie, jak to jest, że sobie nie radzę. Albo może próbuję sobie poradzić, ale rezultat prób jest daleki od tego, który sobie kiedyś zaplanowałam. Planuję wszystko, co mogę. Ogólnikowo rzecz ujmując, mam zaplanowane życie na dziesięć lat do przodu. Kiedy znowu się wyprowadzę od wyprowadzki, ile miesięcy spędzę tu, ile miesięcy spędzę tam, kiedy postanowię obciąć włosy, kiedy kupię fotel, kiedy zrobię własne garden party, ile dzieci urodzę, ile papierosów wypalę. Przyziemność. A ja Wam tutaj od ponad roku usiłuję wmówić, że cechuje mnie spontaniczność i momentalny zachwyt. Bzdura. Jak się rozpaczliwie usiłuje trzymać życie w garści, to jedno spóźnienie tramwaju wywołuje lawinę katastrof. Jestem taka rozpaczliwie trzymająca i wybiegam myślami do przodu, bo nawet opóźnienia komunikacji miejskiej są przeze mnie starannie wykalkulowane. Trzy minuty. Cztery. Dzisiaj siedem,