"Moja odwaga, moja historia" - Vogue Polska

 “Napiszcie o tym, z czego cieszycie się na tyle, że pragniecie o tym powiedzieć głośno”.


W przyszłym miesiącu bronię magistra z psychologii. Na studia poszłam od razu po ukończeniu liceum, wtedy naprawdę myślałam, że tak trzeba. Teraz myślę inaczej, choć nie żałuję tej decyzji. W październiku 2016 roku, tuż przed rozpoczęciem zajęć na uczelni, chciałam wydawać się sobie bardzo dorosła. Być może moja dorosłość była odpowiedzią na panoszący się w środku lęk, że oto nadchodzi życie, na które nie jestem gotowa. 


Mam bardzo wyraźny obraz dziewiętnastoletniej siebie. Stoję w swoim pokoju, w mieszkaniu tuż przy wrocławskim rynku, i patrzę się w swoje odbicie w kamerze. Włosy, które obcięłam po maturze, zdążyły odrosnąć; oczy mam bardziej brązowe niż zazwyczaj, ale to pewnie kwestia jesiennego słońca. Mam na sobie rozwleczony czarny sweter i wąskie spodnie. Wylewają się ze mnie, ni to żal, ni smutek, może po prostu zmęczenie tym, jak jest, rozczarowanie, że nie jest inaczej. Zawód, że nie jestem kimś innym. 


“Przeraża mnie myśl, że mam być ze sobą do końca życia”. Tak sobie kiedyś powiedziałam. 


fot. Alin Kovacs


Poszłam na terapię tamtej jesieni. Nie potrafię sobie przypomnieć, co mówiłam podczas pierwszej sesji. Pamiętam za to, że moja terapeutka robiła notatki ołówkiem - to wydało mi się bardzo dziwne, że ołówkiem, nie długopisem. Nigdy jej o to nie zapytałam. Pamiętam, że gabinet terapeutyczny wyglądał jak gabinet terapeutyczny, z wygodnymi fotelami, skrzypiącą podłogą i małą lampką z abażurem. Pamiętam, że na pierwszym roku mówiłam znajomym z pracy, że zamiast sesji chodzę na hiszpański, tak bardzo się siebie wstydziłam. 


Jedno z pierwszych zdań terapeutki, które zapamiętałam: “Pani to by chciała mieć dwadzieścia lat i dwudziestopięcioletnie doświadczenie”. Stopniowo odwijała mnie z moich mądrości, tego, że przecież ja wszystko wiem, przecież ja wszystko rozumiem, żeby dotrzeć do tego, co we mnie najbardziej kruche. W każdy wtorek o dziewiętnastej. Albo w poniedziałek o dziewiątej. I z czasem robiło się łatwiej. 


Zastanawiałam się ostatnio, z czego jestem w sobie najbardziej dumna. Bo o czym chciałabym wam opowiedzieć? Zmiany, które się we mnie działy, które wciąż się we mnie dzieją, nie należą do spektakularnych. Nie mam do zaoferowania historii obfitującej w zwroty akcji. Mam do zaoferowania siebie i swoje życie, które, w całej swojej codzienności, w całym prozaizmie, okresowej nudzie, rutynowych potyczkach - udowadnia mi, że jestem warta własnych starań.


*


Mam bardzo wyraźny obraz dwudziestoczteroletniej siebie. Oto siedzę na łóżku przy otwartym oknie w przeddzień wyprowadzki z Wrocławia i nie wiem do końca, co mam o tym myśleć. Po obronie obetnę włosy. Mam na sobie krótkie spodenki i sprany tiszert. Nie mam włączonej kamery, nie nagrywam już comiesięcznych update’ów, jak u mnie jest, choć chciałabym do tego wrócić. Chcę być ze sobą zawsze. A to, z czego jestem najbardziej dumna, to moja codzienność. Wszystkie sesje terapeutyczne, na które chodziłam bez przekonania, a które w konsekwencji czyniły mnie bardziej odważną.


“Napiszcie o tym, z czego cieszycie się na tyle, że pragniecie o tym powiedzieć głośno”. Chcę się cieszyć z siebie.


Link do artykułu opublikowanego na stronie Vogue Polska: 


https://www.vogue.pl/a/moja-odwaga-moja-historia-czytelniczka-pola-koba-o-terapii



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wszystko/Everything